
Obsada: Nick Frost, John Boyega, Jodie Whittaker i inni...
Scenariusz: Joe Cornish
Muzyka: Steven Price
Zdjęcia: Thomas Townend
Kraj: Wielka Brytania
Gatunek: Horror, Komedia, Sci-fi.
Jak wszyscy kinomaniacy wiedzą, przybysze z kosmosu lubią dokonywać
inwazji na amerykańskie metropolie, gdzie często mają miejsce krwawe
walki, nierzadko przeradzające się w olbrzymią wojnę, obejmującą swym
zasięgiem niemal cały świat. Czasem jednak obcym popierniczą się
koordynaty i lądują oni nie tam, gdzie trzeba. Na przykład w Afryce (District 9). Albo na jakiejś zapuszczonej dzielni w Londynie.
Ten ostatni pomysł wykorzystali twórcy Attack the block. Czyli mniej więcej ci sami ludzie, którzy wcześniej pracowali przy takich angielskich specyficznych hitach, jak Hot Fuzz lub Shaun of the dead.
Specyficznych dlatego, że w dość intrygujący sposób łączą ze sobą różne
gatunki, przechodząc bardzo płynnie od scen kipiących typowo angielskim
humorem, do makabrycznej rozwałki, w czasie której po ekranie walają
się urwane kończyny albo reżyser Władcy Pierścieni w stroju świętego Mikołaja, wymachujący nożem. Czyli jest pomysłowo i dużo się dzieje.
Grupka nastoletnich łobuzów, którzy wieczorami wożą się po dzielnicy na rowerach, palą trawkę, rozmawiają ze sobą w charakterystycznym slangu i napadają bezbronne kobiety, pewnego razu natyka się przypadkiem na niewielkie stworzenie, które właśnie spadło z nieba. Nie bardzo wiedząc, jak się w takiej sytuacji zachować, koledzy postanawiają ubić stwora, z myślą, że uda im się na nim zarobić. Szybko jednak okazuje się, że swoim czynem ściągnęli na siebie gniew kosmicznych przybyszów, którzy teraz zamierzają rozerwać ich na strzępy.
Brzmi jak streszczenie
fabuły jakiegoś taniego horroru? Tak, to prawda i nie - scenariusz
niczym nas nie zaskoczy. Nie na fabule bowiem opiera się urok tego
filmu, a na samej realizacji. Twórcy podeszli do tematu z odpowiednim
dystansem i na luzie, często kpiąc sobie bez opamiętania z największych
gatunkowych hitów.
Pomijając jednak humorystyczną stronę filmu, trzeba przyznać, że jest to przede wszystkim naprawdę niezłe kino akcji. Praktycznie nie ma ani chwili przerwy, nie znajdziemy tu żadnych rozwlekłych scen, które akurat w tego rodzaju kinie bardziej potrafią zirytować, niż zachęcić do oglądania. Przynajmniej moim zdaniem nie ma nic gorszego niż kiczowata pogadanka w filmie rozrywkowym. Na szczęście w tym wypadku, w akompaniamencie rytmicznej muzyki, której dobór okazał się idealny, bohaterowie raz uciekają, raz znów sami wychodzą na przeciw zagrożeniu, a w międzyczasie leje się krew, odgryzane są głowy, w ruch idą katany, noże kuchenne, a nawet sztuczne ognie. Szybko okazuje się, że obcy zadarli z niewłaściwą dzielnicą, o wiele łatwiej byłoby im bowiem zmierzyć się z amerykańską armią, niż pokonać tych przeklinających jak szewc dzieciaków.
Attack the block to jazda bez trzymanki, która ani na chwilę nie pozwoli się nudzić. Trzeba przyznać, że nie jest to ani wybitne kino, ani ambitne. Za to jako niezobowiązujący odmóżdżacz, którego jedynym zadaniem jest dostarczyć widzowi odrobinę rozrywki, sprawdza się doskonale. Dodatkowo wielką zaletą jest to, że film trwa mniej niż półtorej godziny, przez co nie pożałujemy raczej straconego na tę produkcję czasu. Dzieciaki, którzy są w większości nieznanymi aktorami, wypadają naprawdę nieźle (szczególnie ich rozmowy mogą się podobać). Za to ktoś, kto bardziej interesuje się tego rodzaju angielskim kinem, na pewno zwróci uwagę na Nicka Frosta, znanego ze współpracy z Simonem Peggiem. Duet ten wiele razy sprawdzał się w filmach, tym razem jednak Frost działa sam, ale i tak daje radę. Tak jak cała ta produkcja. Jeżeli więc chcecie chwilowo odpocząć sobie od wymagających, niebanalnych dzieł i nieco odprężyć się przed głupawym, ale wciągającym kinem - to właśnie jest film dla was. Nie zapamiętacie go na długo i nie zrobi na was jakiegoś szczególnego wrażenia. Ale z luźnym podejściem, na jeden raz, sprawdzi się doskonale.

Grupka nastoletnich łobuzów, którzy wieczorami wożą się po dzielnicy na rowerach, palą trawkę, rozmawiają ze sobą w charakterystycznym slangu i napadają bezbronne kobiety, pewnego razu natyka się przypadkiem na niewielkie stworzenie, które właśnie spadło z nieba. Nie bardzo wiedząc, jak się w takiej sytuacji zachować, koledzy postanawiają ubić stwora, z myślą, że uda im się na nim zarobić. Szybko jednak okazuje się, że swoim czynem ściągnęli na siebie gniew kosmicznych przybyszów, którzy teraz zamierzają rozerwać ich na strzępy.
Pomijając jednak humorystyczną stronę filmu, trzeba przyznać, że jest to przede wszystkim naprawdę niezłe kino akcji. Praktycznie nie ma ani chwili przerwy, nie znajdziemy tu żadnych rozwlekłych scen, które akurat w tego rodzaju kinie bardziej potrafią zirytować, niż zachęcić do oglądania. Przynajmniej moim zdaniem nie ma nic gorszego niż kiczowata pogadanka w filmie rozrywkowym. Na szczęście w tym wypadku, w akompaniamencie rytmicznej muzyki, której dobór okazał się idealny, bohaterowie raz uciekają, raz znów sami wychodzą na przeciw zagrożeniu, a w międzyczasie leje się krew, odgryzane są głowy, w ruch idą katany, noże kuchenne, a nawet sztuczne ognie. Szybko okazuje się, że obcy zadarli z niewłaściwą dzielnicą, o wiele łatwiej byłoby im bowiem zmierzyć się z amerykańską armią, niż pokonać tych przeklinających jak szewc dzieciaków.
Attack the block to jazda bez trzymanki, która ani na chwilę nie pozwoli się nudzić. Trzeba przyznać, że nie jest to ani wybitne kino, ani ambitne. Za to jako niezobowiązujący odmóżdżacz, którego jedynym zadaniem jest dostarczyć widzowi odrobinę rozrywki, sprawdza się doskonale. Dodatkowo wielką zaletą jest to, że film trwa mniej niż półtorej godziny, przez co nie pożałujemy raczej straconego na tę produkcję czasu. Dzieciaki, którzy są w większości nieznanymi aktorami, wypadają naprawdę nieźle (szczególnie ich rozmowy mogą się podobać). Za to ktoś, kto bardziej interesuje się tego rodzaju angielskim kinem, na pewno zwróci uwagę na Nicka Frosta, znanego ze współpracy z Simonem Peggiem. Duet ten wiele razy sprawdzał się w filmach, tym razem jednak Frost działa sam, ale i tak daje radę. Tak jak cała ta produkcja. Jeżeli więc chcecie chwilowo odpocząć sobie od wymagających, niebanalnych dzieł i nieco odprężyć się przed głupawym, ale wciągającym kinem - to właśnie jest film dla was. Nie zapamiętacie go na długo i nie zrobi na was jakiegoś szczególnego wrażenia. Ale z luźnym podejściem, na jeden raz, sprawdzi się doskonale.
Moja ocena: 4/10
Recenzję opublikowałem wcześniej na portalu fantastyka.pl
Nie słyszałam nawet o tym filmie, już nie mówiąc o jego obejrzeniu. Nie gustuję w tego typu "dziełach", widzę, że chyba rzeczywiście nie warto zawracać sobie "Atakiem na dzielnicę" głowy.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Wcale nie twierdzę, że nie warto sobie zawracać nim głowy. To naprawdę udana rozrywka. Nic nie stracisz, odpuszcając go sobie i pewnie nic nie zyskasz oglądając, ale bawić można się miejscami świetnie. Specyficzny humor, dużo akcji - ja w każdym razie nie narzekałem po seansie.
UsuńWidziałem "Atak na dzielnicę" dosyć dawno, bo w listopadzie ubiegłego roku, i jak popatrzyłem do notatek oceniłem go na 5/10 więc jako średni film. I faktycznie nie był zły, ale jakoś nie podszedł mi specjalnie. Trzeba jednak oddać honor, że twórcy uporali się z tematem lepiej niż bracia amerykanie - nie ma tutaj takiego pompatycznego zadęcia jak w tego typu produkcjach made in USA. I efekty są na prawdę na dobrym poziomie. Co do dzieciaków są rzeczywiście autentyczne. Ogólnie jest coś w brytyjskim kinie, że jest wyjątkowo specyficzne, w ujęciu tematyki społecznej i choć to film akcji, to ma ten sam klimat co sensacyjno-dramatyczny "Harry Brown" czy już wyłącznie dramaty obyczajowe Mike'a Leigh - w sumie nie ukazują Anglii jako sympatycznego miejsca, pokazują za to prawdziwych ludzi wszelkiego przekroju, nie ma tutaj uczucia sztuczności. I poza walorami rozrywkowymi, który każdy ocenia indywidualnie - także dla ujęcia społecznego uważam, że można "Attack the block" zobaczyć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dokładnie. Wątek zbuntowanej angielskiej młodzieży spokojnie można też odnieść do wydarzeń, zamieszek, które jeszcze całkiem niedawno miały miejsce w Londynie.
UsuńPozdrawiam
Witaj, nigdzie nie mogłam znaleźć do Ciebie maila, a chciałabym porozmawiać z Tobą o współpracy z portalem gildia.pl :) Jeśli jesteś zainteresowany i chcesz więcej szczegółów, to napisz do mnie na maila radosiewka@gildia.pl
OdpowiedzUsuńJa też czasem lubię obejrzeć sobie takie 'odmóżdżacze', ale najchętniej sięgam po parodie filmów dla nastolatków;p
OdpowiedzUsuńWybacz, że nie na temat ale film "Lęk wysokości" obejrzałam za darmo na vod.onet.pl :) miłego seansu!
OdpowiedzUsuńDzięki za tę informację:) To ja w takim razie muszę obejrzeć ten film jak najszybciej.
UsuńPozdrawiam
ooo, także planowałem obejrzeć Lęk Wysokości - może dzisiaj mi się uda jeszcze na vod za free go złapać :-)
UsuńPozdrawiam
Nigdy nie przepadałam za filmami z kosmitami w roli głównej, dlatego nawet nie słyszałam o tym filmie. Może kiedyś się na niego skuszę, bo nawet muszę przyznać nie brzmi tak najgorzej.
OdpowiedzUsuń