Do kin właśnie weszła najnowsza, już siódma odsłona przygód X-Menów. Realizacją ponownie zajął się twórca dwóch pierwszych części Bryan Singer. Kontynuuje on wątek zapoczątkowany przez Voughna w X-Men: Pierwsza Klasa, a zarazem nawiązuje do późniejszych chronologicznie wydarzeń z pierwszych odsłon serii. Odcina się jednak od X-Men Geneza: Wolverine, chcąc prawdopodobnie całkowicie wymazać ten epizod z całego uniwersum. X-Men: Przeszłość, Która Nadejdzie dzięki takiemu chwytowi jest jednocześnie kontynuacją jaki i restartem, przynajmniej w kwestii kilku wątków.
Film zaczyna się mocnym uderzeniem. Widzimy przyszłość wyglądającą dosłownie jak po wojnie atomowej z drugiej części Terminatora. I podobnie jak tam, za wszystko odpowiedzialne są roboty - Strażnicy, których zadaniem jest eksterminacja mutantów oraz ludzi posiadających zmutowany gen mogący ujawnić się w przyszłym pokoleniu. Strażnicy przybywają do kryjówki kilku mutantów. Rozpoczyna się zacięta bitwa, pełna efektownych scen. Niestety Sentinele, którzy potrafią replikować moce X-Menów i wykorzystywać to przeciwko nim, szybko radzą sobie z kilkoma mutantami. Jedyną nadzieją jest zmiana przeszłości, a dokładnie jednego wydarzenia z 1973 roku, które zapoczątkowało tę apokalipsę.
To jest właśnie moment łączący przyszłość z przeszłością, które to Singerowi udało się idealnie połączyć. Do tej pory wszystkie części niby miały wspólnych bohaterów, ale wydarzenia nie koniecznie się ze sobą pokrywały, a czasami nawet stały ze sobą w sprzeczności. Z każdym kolejnym filmem luki w serii robiły się coraz większe. Singer próbuje od podstaw stworzyć uniwersum X-Menów, a podróż w czasie jednoznacznie pozwala pozbyć się zbędnych głupot. Może nie jest to do końca fair wobec fanów, ale czego nie robi się dla pieniędzy? I tak wydarzenia z Genezy zostały całkowicie pominięte i wykasowane. Nawet w retrospekcjach Logana dotyczących wstrzyknięcia mu adamantium, Stryker ma twarz Briana Coxa, który wcielił się w tę postać w drugiej części. Wymazany został także wątek stworzenia grupy zabójców przez Strykera, do której został wcielony Wolverine i Sabretooth. Logan nie brał udziału w wojnie wietnamskiej, jak to pokazywała Geneza. Singer odcina się także od nieudanej trzeciej części. Dzięki zmianie biegu historii nie dochodzi do wydarzeń w niej przedstawionych, a co za tym idzie wielu mutantów nie ginie, włączając w to Jean Grey i Scotta Summersa. Miejmy tylko nadzieje, że kierunek nadany przez Singera, będzie już kontynuowany i nie będzie zawierał wielu absurdów i wykluczających się wydarzeń, bo kolejnego restartu seria ta by już nie przetrwała.
Oprócz selekcji i ponownego poukładania wydarzeń, produkcja Singera oferuje także wiele więcej. Fabuła biegnie na dwóch płaszczyznach czasowych, które mimo złożoności i wielu bohaterów prawie idealnie się komponują. Piszę prawie, gdyż można dopatrzyć się kilku luk. Największym zarzutem jest fakt, że najnowszej odsłony przygód X-Menów, mimo odcięcia się od pewnych wydarzeń, nie można oglądać jako samodzielnego filmu. Szczególnie widzowie, którzy dopiero co zaczynają przygodę z mutantami, w kilku scenach mogą być lekko zdezorientowani. Nie wystarczy zatem znać jedynie Pierwszej Klasy, aby dobrze bawić się na tym filmie. Twórcy wyszli chyba z założenia, że każdy widz jest wiernym fanem serii lub komiksu i wszystko będzie dla niego jasne. Niestety, żeby w pełni zrozumieć wszystkie wydarzenia, należy zapoznać się z poprzednimi odsłonami. Chyba, że liczymy tylko na samą rozrywkę, bez zagłębiania się w znaczenie niektórych scen.
Twórcy oprócz stałych bohaterów, wprowadzają kilku nowych. Najciekawszym jest Peter Maximoff aka Quicksilver. Jego krótki występ jest naprawdę rewelacyjny. Scena, w której ratuje głównych bohaterów na dobre chyba zjedna mu wiernych fanów. Pokazem tym kradnie całą scenę dla siebie i szkoda tylko, że twórcy postanawiają od razu się go pozbyć. Co ciekawe postać ta pojawi się także w uniwersum Marvel Studio, jako członek drużyny Avengers. Ciekawe, gdzie wypadnie lepiej? Pierwszy raz pojawia się także Blink, która potrafi otwierać połączenia pomiędzy różnymi miejscami. To dzięki niej sceny walk w przyszłości zapierają dech w piersiach i operują gigantycznym rozmachem. Reszta mutantów jest znana. Szczególnie Wolverine, który pojawia się w każdej części. Mimo, że odgrywa tu główną rolę, to jednak jego postać przyćmiewa duet: Profesor X i Magneto w młodych wersjach. To oni grają tu pierwsze skrzypce i na pierwszy plan wysuwa się konflikt pomiędzy nimi zapoczątkowany w X-Men: Pierwsza klasa. Zwierzęce instynkty, które Logan odnalazł w sobie w wydarzeniach ukazanych w Wolverine, zostały tu trochę przyćmione, a bohater stał się swojego rodzaju mediatorem, który bierze na siebie ciężar i odpowiedzialność za misję, jakiej się podjął. Ciekawie ukazany zostaje także Magneto w młodej i starej wersji. Młody okazuje się wyrachowanym i kalkulującym na zimno mutantem, który dla przetrwania własnego gatunku nie zawaha zabić nawet najbliższej przyjaciółki. Stary Magneto zaś w obliczu śmierci nabiera zdrowego rozsądku.
Aktorzy wcielający się kolejny raz w swoje postacie, udźwignęli ciężar jaki spoczywał na ich barkach. Nikomu nie można nic zarzucić. Nawet Evan Peters, znany z serii American Horror Story wcielający się w Quicksilvera, wypada rewelacyjnie. Mimo, że jest bohaterem tylko trzecioplanowym, to swoją rolą potrafi zachwycić. Najlepiej jednak wypadają Jackman, Fassbender i McAvoy. Trio, które stworzyli idealnie wpasowuje się w klimat całej produkcji, nadając mu także elementów dramatycznych i wyniosłych. No i oczywiści jest także Peter Dinklage, znany z serialu Gra o Tron. Dr Bolivar Trask jest świetny, a przemowy Dinklage potrafią wywoływać ciarki na plecach. Szkoda tylko, że jego postać została strasznie zmarginalizowana i mimo, że reklamowany był jako czarny charakter, to ciężko o nim tak powiedzieć. Jest to bardziej postać tragiczna niż prawdziwy antagonista, którego należy się obawiać.
Z produkcji Singera między wierszami przebijają także pewne prawdy uniwersalne. Najważniejszą z nich jest tolerancja wobec innych. Jednak czy za wszelką cenę? Gdzie biegnie granica po między tolerancją, a ochroną obywateli? Kto jest stroną słabszą i kto musi być tolerowany? Singer nie daje prostych odpowiedzi. Oczywisty jest tylko fakt, że nienawiść rodzi nienawiść. To jest chyba mottem przewodnim filmu. To właśnie decyzja, którą podejmuje młody Magneto (oczywiście nie z własnej woli) pozwala na zrozumienie, że świat zmierzał nieuchronnie ku zagładzie i zmianę przyszłości.
X-Men: Przeszłość, Która Nadejdzie jest chyba najlepszą odsłoną całego cyklu przygód mutantów. Jest także powiewem świeżości, dającym nadzieję, że kolejne odsłony cyklu będą kontynuować dobrą passę zapoczątkowana przez Voughna w Pierwszej Klasie. Oczywiście nie jest to produkcja idealna, jednak łączy w sobie kilka naprawdę dobrych elementów. Szybka akcja, wkomponowana w ciekawą fabułę z elementami humoru i dramaturgii. Wszystko to okraszone jest rewelacyjną grą aktorską.

Cykl: [Superbohaterowie]
X-Men: Przeszłość, Która Nadejdzie (X-Men: Days of Future Past)
Reżyseria: Bryan Singer
Scenariusz: Simon Kinberg
Obsada: Hugh Jackman, James McAvoy, Michael Fassbender, Jennifer Lawrecne, Peter Dinklage, Ellen Page, Nicholas Hoult, Halle Berry, Evan Peters, Josh Helman, Ian McKellen, Patrick Stevart i inni.
Zdjęcia: Nevton Thomas Siegel
Muzyka: John Ottman
Kraj: USA, Wielka Brytania
Gatunek: Sci-fi, Akcja
Rok produkcji: 2014
Data polskiej premiery: 23 maja 2014
Oprócz selekcji i ponownego poukładania wydarzeń, produkcja Singera oferuje także wiele więcej. Fabuła biegnie na dwóch płaszczyznach czasowych, które mimo złożoności i wielu bohaterów prawie idealnie się komponują. Piszę prawie, gdyż można dopatrzyć się kilku luk. Największym zarzutem jest fakt, że najnowszej odsłony przygód X-Menów, mimo odcięcia się od pewnych wydarzeń, nie można oglądać jako samodzielnego filmu. Szczególnie widzowie, którzy dopiero co zaczynają przygodę z mutantami, w kilku scenach mogą być lekko zdezorientowani. Nie wystarczy zatem znać jedynie Pierwszej Klasy, aby dobrze bawić się na tym filmie. Twórcy wyszli chyba z założenia, że każdy widz jest wiernym fanem serii lub komiksu i wszystko będzie dla niego jasne. Niestety, żeby w pełni zrozumieć wszystkie wydarzenia, należy zapoznać się z poprzednimi odsłonami. Chyba, że liczymy tylko na samą rozrywkę, bez zagłębiania się w znaczenie niektórych scen.
Twórcy oprócz stałych bohaterów, wprowadzają kilku nowych. Najciekawszym jest Peter Maximoff aka Quicksilver. Jego krótki występ jest naprawdę rewelacyjny. Scena, w której ratuje głównych bohaterów na dobre chyba zjedna mu wiernych fanów. Pokazem tym kradnie całą scenę dla siebie i szkoda tylko, że twórcy postanawiają od razu się go pozbyć. Co ciekawe postać ta pojawi się także w uniwersum Marvel Studio, jako członek drużyny Avengers. Ciekawe, gdzie wypadnie lepiej? Pierwszy raz pojawia się także Blink, która potrafi otwierać połączenia pomiędzy różnymi miejscami. To dzięki niej sceny walk w przyszłości zapierają dech w piersiach i operują gigantycznym rozmachem. Reszta mutantów jest znana. Szczególnie Wolverine, który pojawia się w każdej części. Mimo, że odgrywa tu główną rolę, to jednak jego postać przyćmiewa duet: Profesor X i Magneto w młodych wersjach. To oni grają tu pierwsze skrzypce i na pierwszy plan wysuwa się konflikt pomiędzy nimi zapoczątkowany w X-Men: Pierwsza klasa. Zwierzęce instynkty, które Logan odnalazł w sobie w wydarzeniach ukazanych w Wolverine, zostały tu trochę przyćmione, a bohater stał się swojego rodzaju mediatorem, który bierze na siebie ciężar i odpowiedzialność za misję, jakiej się podjął. Ciekawie ukazany zostaje także Magneto w młodej i starej wersji. Młody okazuje się wyrachowanym i kalkulującym na zimno mutantem, który dla przetrwania własnego gatunku nie zawaha zabić nawet najbliższej przyjaciółki. Stary Magneto zaś w obliczu śmierci nabiera zdrowego rozsądku.
Aktorzy wcielający się kolejny raz w swoje postacie, udźwignęli ciężar jaki spoczywał na ich barkach. Nikomu nie można nic zarzucić. Nawet Evan Peters, znany z serii American Horror Story wcielający się w Quicksilvera, wypada rewelacyjnie. Mimo, że jest bohaterem tylko trzecioplanowym, to swoją rolą potrafi zachwycić. Najlepiej jednak wypadają Jackman, Fassbender i McAvoy. Trio, które stworzyli idealnie wpasowuje się w klimat całej produkcji, nadając mu także elementów dramatycznych i wyniosłych. No i oczywiści jest także Peter Dinklage, znany z serialu Gra o Tron. Dr Bolivar Trask jest świetny, a przemowy Dinklage potrafią wywoływać ciarki na plecach. Szkoda tylko, że jego postać została strasznie zmarginalizowana i mimo, że reklamowany był jako czarny charakter, to ciężko o nim tak powiedzieć. Jest to bardziej postać tragiczna niż prawdziwy antagonista, którego należy się obawiać.
Z produkcji Singera między wierszami przebijają także pewne prawdy uniwersalne. Najważniejszą z nich jest tolerancja wobec innych. Jednak czy za wszelką cenę? Gdzie biegnie granica po między tolerancją, a ochroną obywateli? Kto jest stroną słabszą i kto musi być tolerowany? Singer nie daje prostych odpowiedzi. Oczywisty jest tylko fakt, że nienawiść rodzi nienawiść. To jest chyba mottem przewodnim filmu. To właśnie decyzja, którą podejmuje młody Magneto (oczywiście nie z własnej woli) pozwala na zrozumienie, że świat zmierzał nieuchronnie ku zagładzie i zmianę przyszłości.
X-Men: Przeszłość, Która Nadejdzie jest chyba najlepszą odsłoną całego cyklu przygód mutantów. Jest także powiewem świeżości, dającym nadzieję, że kolejne odsłony cyklu będą kontynuować dobrą passę zapoczątkowana przez Voughna w Pierwszej Klasie. Oczywiście nie jest to produkcja idealna, jednak łączy w sobie kilka naprawdę dobrych elementów. Szybka akcja, wkomponowana w ciekawą fabułę z elementami humoru i dramaturgii. Wszystko to okraszone jest rewelacyjną grą aktorską.
--TOM571

Cykl: [Superbohaterowie]
X-Men: Przeszłość, Która Nadejdzie (X-Men: Days of Future Past)
Reżyseria: Bryan Singer
Scenariusz: Simon Kinberg
Obsada: Hugh Jackman, James McAvoy, Michael Fassbender, Jennifer Lawrecne, Peter Dinklage, Ellen Page, Nicholas Hoult, Halle Berry, Evan Peters, Josh Helman, Ian McKellen, Patrick Stevart i inni.
Zdjęcia: Nevton Thomas Siegel
Muzyka: John Ottman
Kraj: USA, Wielka Brytania
Gatunek: Sci-fi, Akcja
Rok produkcji: 2014
Data polskiej premiery: 23 maja 2014
PODAJ DALEJ →