The Last Ship
Produkcja: Michael Bay
Obsada: Eric Dane, Adam Baldwin, Rhona Mitra, Travis Van Winkle, Charles Parnell, Jocko Sims, Chris Sheffield, John Pyper-Ferguson i inni
Muzyka: Steve Jablonsky
Zdjęcia: Christopher Faloona, Cort Fey, Lukas Ettlin
Gatunek: Dramat, Akcja
Kraj: USA
Rok produkcji: 2014
The Last Ship jest produkcją Micheale Baya. Chyba nikomu nie trzeba przedstawiać tego pana. Jednak tym, którzy jakimś cudem nie poznali jego twórczości, powiem, że ma na swoim koncie takie mega hity jak: Bad Boys, Twierdza czy Armageddon. Jest on także reżyserem tetralogii Transformers. Trudno jednoznacznie ocenić jego twórczość, choć przyznać trzeba że do pierwszych jego filmów wraca się z sentymentem. Bay jest także producentem filmowym, a The Last Ship jest ostatnią jego produkcją.
Serial od samego początku narzuca szybkie tempo. Nie mamy nawet czasu, żeby należycie poznać bohaterów, twórcy całkowicie pomijają w scenariuszu ekspozycję postaci. Od razu obserwujemy je w trakcie wykonywania swoich zadań. Dopiero wraz z późniejszymi epizodami poznajemy przeszłość niektórych bohaterów, zaś geneza pozostałych okryta zostaje milczeniem. Trudno powiedzieć czy twórcy nie mieli dla nich w zanadrzu żadnych ciekawych historii i woleli ich całkowicie pominąć, czy wątki te pozostawili na kolejny sezon.
Fabuła produkcji Baya opiera się na koncepcji globalnej pandemii. Tytułowy ostatni statek jest jednostką, która wypływa w rejony arktyczne na czteromiesięczną akcję, podczas której nie mogą komunikować się ze światem. Po zakończeniu ćwiczeń okazuje się, że ludzkość została zdziesiątkowana przez tajemniczy wirus, a ci którzy przetrwali walczą nie tylko o przeżycie, ale także o władzę nad pozostałymi. Na pokładzie statku znajduje się dwoje naukowców, którzy w tajemnicy przed załogą szukali w lodach Arktyki pierwotnych szczepów wirusa i to właśnie oni stają się nadzieją ludzkości. Niestety nie tylko Amerykanom zależy na odnalezieniu antidotum. Niektórzy liczą, że dzięki niemu zdobędą kontrolę nad światem i dlatego za wszelką cenę chcą porwać naukowców.
Od strony technicznej można powiedzieć, że wszystko gra. Sprawnie zrealizowany montaż, ciekawe i dynamiczne ujęcia oraz sporo typowego dla produkcji Baya patosu. Niestety nie brakuje także negatywnych aspektów. Główne chodzi tu o przeciętne, a miejscami marne aktorstwo. Bohaterowie są raczej płytcy i widzowi ciężko się z nimi identyfikować. Nie odczuwa wobec nich żadnych emocji. Wyjątkiem od reguły jest jednak John Pyper-Ferguson, wcielający si w postać Tex, najemnika, który przypadkiem trafia na pokład statku. Potrafi on wprowadzić sporo luzu w miejsce napiętej akcji. Miejmy nadzieję, że w przyszłym sezonie znajdzie tu miejsce na stałe.
The Last Ship to w zasadzie czysta akcja, jednak momentami popada w banał i sztampę. Szkoda też, że w kilku momentach, rozwiązania zaserwowane przez scenarzystów wprawiają w osłupienie i to w tym negatywnym znaczeniu. Chociażby, gdy podczas jednego z odcinków, jeden człowiek z pistoletem przejmuje cały statek pełen wyszkolonych żołnierzy. Możemy tu znaleźć jeszcze kilka absurdalnych sytuacji, które może strasznie nie rażą, jednak rzucają się w oczy.
Pozytywną stroną całej produkcji posiadającej lepsze i słabsze momenty, jest finałowy odcinek, który pod względem fabularnym wynagradza wiele i daje wielką nadzieję na więcej akcji w przyszłości. Sprytnie rozwiązuje wszystkie wątki i stanowi prolog dla drugiego sezonu, szczególnie, że w kilku scenach mogliśmy zobaczyć samego Titusa Wellivera. Liczymy, że jego postać będzie miała dużo większe znaczenie, gdyż ten charakterystyczny aktor nie raz już pokazał swoje umiejętności.
-- tom571
Oglądałam kilka odcinków, ale serial mnie znudził... jeśli ci się podoba ten serial to polecam hiszpański "Statek" ("El Barco") - bardzo podobna fabuła, a serial po prostu rewelacyjny!
Odpowiedzhttp://pasion-libros.blogspot.com