Miasteczko stanowi drugą pozycję w dorobku duetu Robert Cichowlas i Łukasz Radecki. Obaj panowie słyną przede wszystkim z opowiadań publikowanych w tematycznych antologiach czy zbiorach wydawanych wspólnie z innymi autorami. W ubiegłym roku duet Cichowlas-Radecki zaprezentował wspólną publikację Pradawne zło, w której za pomocą trzech nowel autorzy złożyli hołd m.in. Lovecraftowi czy Grabińskiemu, przekraczając momentami granice dobrego smaku. Tym razem jednak obrali nieco inną drogę. W Miasteczku twórcy mniejszy nacisk położyli na makabryczne opisy, a skupili się przede wszystkim na scenach erotycznych i to w bardzo mocnym wydaniu.
Bohaterem powieści jest młody pisarz Marcin Lanowicz, który cierpi na niemoc twórczą. Ścigają go terminy, a on nie potrafi napisać ani jednej strony kolejnej fabuły. W poszukiwaniu utraconej weny postanawia wyjechać z żoną na Mazury. Małżeństwo trafia do zlokalizowanej w miejscu całkowicie odciętym od świata miejscowości Morwany. Nietypowo zachowujący się miejscowi wzbudzają niepokój naszych bohaterów, którzy stają się świadkami coraz dziwniejszych sytuacji. Okazuje się, że miejsce, które miało stanowić oazę spokoju, w rzeczywistości nie istnieje na żadnej mapie. Z czasem Lanowicz odkrywa także, że władzę w Morwanach sprawują trzy upiorzyce… nimfomanki. Absurd!, powiecie. To po prostu trzeba przeczytać.
Trzeba przyznać, że powieść Cichowlasa i Radeckiego operuje intrygująco mrocznym klimatem. Choć nie doświadczymy tutaj skrajnie brutalnych opisów, to praktycznie od samego początku daje się tu wyczuć niepokój i grozę. Twórcy wiedzą, jak sprawnie poprowadzić narrację, aby czytelnik nie mógł się oderwać od książki. Połączenie bieżących wydarzeń z przeszłością zawartą na stronach starego pamiętnika skrupulatnie buduje napięcie, odsłaniając kawałek po kawałku niezwykłą tajemnicę, a zarazem pozostawiając za sobą kolejne pytania, by ostatecznie zaskoczyć mocnym i niespodziewanym finałem.
Można mieć mieszane odczucia co do samej strony erotycznej powieści, która przecież stanowi tutaj główny motyw. Autorzy odwołują się do słowiańskich wierzeń, czyniąc bohaterkami demony seksu - uwodzicielsko piękne dziewczyny przebywające nad brzegami zbiorników wodnych, które wabiły swoją urodą przechodniów, a następnie doprowadzały do ich zguby np. śmierci z wyczerpania podczas pieszczot. Opisy są bardzo szczegółowe i niekiedy można odnieść wrażenie, jakbyśmy oglądali film pornograficzny, tak jakby autorom bardziej zależało na kreowaniu coraz śmielszych fantazji erotycznych, niż fabuły. Z pewnością wielu czytelników się od tej historii odbije. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, z jakim typem powieści mamy do czynienia oraz mieć na względzie dotychczasowy dorobek autorów, którzy często balansowali na granicy groteski, makabreski i absurdu. Z tego względu większość odbiorców podchodzących do Miasteczka będzie wiedziało, czego się spodziewać.
Niewątpliwą zaletą Miasteczka jest intrygujące połączenie powieści grozy ze słowiańską mitologią i folklorem. Nieczęsto mamy okazję w literaturze popularnej cieszyć się z oryginalnych i pomysłowych odniesień do tamtych czasów i wierzeń. Wiedza większości z nas ogranicza się do informacji zawartych w podręczniku szkolnym i znajomości Światowida. Autorzy oczywiście nie rozpisują się szczegółowo na ten temat, nie czynią nam wykładów z mitologii Słowian, która stanowiła dla nich zaledwie luźną inspirację, niemniej znajdziemy tu kilka interesujących ciekawostek.
Miasteczko to dość osobliwa powieść, potrafiąca zadziwić, zszokować, ale też mocno zaintrygować czytelnika. Trzeba podkreślić, że z pewnością nie jest to pozycja dla każdego, jednak ci, którzy znają i cenią twórczość panów Radeckiego i Cichowlasa, będą wiedzieli czego się spodziewać. Komu nie straszne mocne klimaty i przekraczanie granic dobrego smaku w najróżniejszych formach, ten spędzi z Miasteczkiem kilka upiornie namiętnych godzin. Inni czytelnicy mogą mieć mieszane uczucia.
Miasteczko
Autor: Robert Cichowlas, Łukasz Radecki
Wydawnictwo: Videograf
Gatunek: Horror
Data premiery: 8 kwietnia 2015
Pradawne Zło było naprawdę mocne i przerażające. Podoba mi się wykorzystanie słowiańskiego folkloru, więc Miasteczko też muszę przeczytać.
OdpowiedzFaktycznie, folklor słowiański rzadko wykorzystywany jest w powieściach, więc rzeczywiście może to być zaleta.
Nie miałam jeszcze okazji poznać twórczości tego duetu, ale pewnie kiedyś się z ich historiami spotkam. Sądzę jednak, że "Miasteczko" to nie jest dla mnie najlepszy wybór, bo choć grozę lubię, to nie przepadam za przerysowywaniem pewnych motywów oraz epatowaniem erotyką.
OdpowiedzEpatowanie erotyką to mało powiedziane. Niektóre sceny zakrawają o mocne porno.
Ostatnio przeczytana przeze mnie książka okraszona mitologią słowiańską to "Królestwo Pięciu Księstw" Andrzeja Ekiela. Znajdziemy w niej same smaczki: zawiłe intrygi, zdrady, sadystyczne sceny i wartkie opisy krwawych walk. Nie czytamy tylko o Światowidzie, to książka, w której ludzie modlą się także do Mokosza, Peruna, czy Kupały. Autor również nie czyni nam wykładów na ich temat, jednak jest to ciekawe spotkanie.
Odpowiedz"Miasteczko" sobie zapisuję, choć nie przepadam za erotyką w powieściach, to jestem skłonna sięgnąć po pozycję, bo sama fabuła mnie zaintrygowała.
Po lekturze Miasteczka poczytałem trochę o słowiańskiej mitologi. Nie wiedziałem nawet, że tyle nazw i określeń obecnie używanych wzięło się właśnie z tamtych czasów i panujących wtedy zabobonów.
Cóż za ciekawe połączenie, myślę, że mogłoby stanowić dla mnie nie lada przygodę.
OdpowiedzPierwszy raz jestem u Ciebie i bardzo mi się tu podoba, ale czy istnieje możliwość zaobserwowania Cię w bloggerze? Nie widzę widgetu.
Nie czytałam jeszcze nic tych panów, ale ta pozycja zapowiada się bardzo intrygująco :)
Odpowiedz