Jeżeli podobały Wam się książki z serii Igrzysk Śmierci lub Niezgodnej, to absolutnie nie sięgajcie po Ember in the Ashes: Imperium Ognia. Po prostu nie ten poziom.
Akcja powieści dzieje się w fikcyjnym imperium rządzącym przez lud Wojan – brutalną, lubującą się w zabijaniu i dręczeniu słabszych nację (taki przynajmniej obraz kreuje nam autorka). Wojanie podbili w zasadzie większość znanego świata, ale szczególnie zawzięci są na Scholarów, którzy stanowią ich zupełne przeciwieństwo, ci bowiem miłują wiedzę i rozsądek, ponad siłowe rozwiązywanie problemów. Całe uniwersum zawiera elementy dystopijne, ale nie można go tak określić w ścisłym znaczeniu tego słowa.
Główne role grają tu Laia, która jest Scholarką i Elias, który przynajmniej w połowie jest Wojanem, nie znamy bowiem jego ojca. Laia wiedzie sobie spokojne, choć biedne życie w scholarskiej dzielnicy, podczas gdy Elias od dziecka szkoli się, aby zostać Maską, czyli elitarnym zabójcą na usługach imperium. Ich światy dzieli przepaść, jednak za sprawą tragedii w życiu Lai i rozterek moralnych Eliasa drogi tych dwojga splotą się ze sobą niejednokrotnie.
Książka ma ona w sobie spory potencjał. Wykreowany świat jest dosyć interesujący, główna linia fabularna również. Niestety, wydaje się, że autorka chciała skończyć pisanie jak najszybciej i brnęła przez kolejne akapity z prędkością godną japońskich linii kolejowych. Wątki, które można było rozbudować na cały rozdział, zajmowały stronę lub dwie, dialogi często brzmiały sztucznie, bohaterowie drugoplanowi przedstawiani byli zupełnie niewiarygodnie. Często brakowało też logiki w opisach. Na przykład – Elias doskonale potrafił poczuć przez zbroję krągłości swojej treningowej partnerki, co sugeruje, że ów pancerz nie należy do zapewniających wybitnie dobrą ochronę. A jednak wypuszczona z kilkunastu metrów strzała nie była zdolna jej przebić. Rozumiem, że mamy do czynienia z fantastyką, ale to była przesada.
Na kartach powieści występuje także magia, ale brak jakiegokolwiek wyjaśnienia, w jaki sposób ona działa. Prawdopodobnie umiejętność posługiwania się nią trzeba mieć wrodzoną, ale to tylko moje domysły, bazujące na jednym z wątków, ponieważ autorka nie raczyła tego opisać. Jedno, co wiadomo, to że nie można jej używać. Niby powinno to dodawać nutki tajemniczości, w efekcie jest jednak zupełnie odwrotnie, pozostaje niedosyt graniczący z irytacją.
Imperium Ognia jest pierwszą częścią trylogii, więc, co oczywiste, kończy się cliffhangerem. Zakończenie takie powinno rozbudzać oczekiwania i sprawiać, że z niecierpliwością będziemy wyczekiwać dalszych przygód poznanych bohaterów. Tym razem jedynym, co przyniósł mi koniec powieści, była ulga.
Ember in the Ashes nie jest książką, którą mogę polecić i nie jestem w stanie zrozumieć wszystkich dobrych recenzji, jakie na jej temat przeczytałem. Sabaa Tahir powiela schematy znane chociażby z takich dzieł jak Dary Anioła czy wspomniane już wcześniej Igrzyska Śmierci, dodając też trochę od siebie, ale to zdecydowanie za mało, żeby stworzyć dobrą literaturę.
-- Adrian Widłak
Ember in the Ashes. Imperium Ognia
Autorka: Sabaa Tahir
Gatunek: Fantastyka
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: 4 listopada 2015
CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH KSIĄŻEK? POLUB TĘ STRONĘ
Opis pancerza pobudza wyobraźnię:) Może on zmienia swoje właściwości w zależności od okoliczności:D Na książkę raczej się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńCóż, gdyby to było opisane w sposób, jaki proponujesz, z uwzględnieniem materiału, z jakiego wykonano zbroję i dlaczego ma ona takie właściwości, to nawet bym to przełknął. Niestety, autorka pozostawiła to domysłom czytelników. ;)
UsuńDla mnie to typowo rozrywkowa historia, takie średnie czytadło, które absolutnie nie dorównuje takim powieściom jak Gra o tron czy Harry Potter, a takie porównania widziałam. Myślę, że historia ma potencjał o ile autorka rozbuduje wiele elementów i doda bardziej szczegółowe opisy wykreowanego świata. Na kwestię pancerza nie zwróciłam uwagi, ale masz rację, że pojawiła się spora nieścisłość.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie w książce było za mało opisów wymyślonego przez autorkę uniwersum. Można jedynie snuć domysły co, jak i dlaczego. Podobnie w przypadku magii. Zaintrygowała mnie, ale nic więcej o niej powiedzieć nie mogę, bo informacje o niej są bardzo skąpe. Mam nadzieję, że autorka poprawi to w kolejnych tomach, lecz nie powiem, bym ich z niecierpliwością wyczekiwała...
OdpowiedzUsuńA mnie się ta historia dosyć podobała. Oczywiście nie sposób nie zgodzić się z wadami, o których wspominać, lecz jeśli przymknie się oko na pewne infantylności czy nawet błędy logiczne, to historia jest naprawdę ciekawa.
OdpowiedzUsuńWysyp młodzieżowej fantastyki. Nie przepadam za takimi ksiażkami
OdpowiedzUsuń