Gra wchodzi w końcową fazę. Najlepsi z najlepszych, którzy wciąż pozostali przy życiu, zrobią wszystko, żeby osiągnąć zamierzone cele i zakończyć Grę. Problem polega na tym, że koniec nie dla każdego oznacza to samo, reguły przestają mieć znaczenie, a Gracze gotowi są do najwyższych poświęceń, aby dopiąć swego. Trzymajcie się mocno, bo oto nadchodzi zwieńczenie trylogii Endgame, czyli Reguły Gry.
Czytelnik na dzień dobry zostaje wrzucony bezpośrednio w wir zdarzeń. Nie ma wstępu, nie ma prologu - jest akcja. A ponieważ cała seria głównie na akcji bazuje, to jest dobrze. Wymarzony początek? Nie, bo tak już będzie do samego końca. Przez 350 stron fabuła nie zwalnia ani na moment, nie brakuje tu też niespodziewanych zwrotów akcji, serwowanych w momencie, gdy wydaje nam się, że zbliża się finał i wszystko zostanie wyjaśnione.
W Grze pozostała siódemka Graczy. Jeden z nich bliski jest zwycięstwa, pozostali, na różne sposoby i w ramach różnych motywacji, będą chcieli mu w tym przeszkodzić. Nie zdziwi chyba nikogo, że to wciąż te same, mało atrakcyjne i pozbawione głębi postacie. Nie sposób odmówić autorom konsekwencji - od początku do końca trzymają się jednej konwencji w kreowaniu swoich bohaterów. Być może takie właśnie było założenie: nie liczą się Gracze, liczy się sama Gra. Jeśli tak, udało się to założenie zrealizować w stu procentach, ponieważ wciąż właśnie fabuła jest największym plusem powieści, podobnie jak było w przypadku Wezwania i Klucza Niebios.
Zakończenie nie rozwiązuje wszystkich zagadek, jakie dane nam było poznać podczas czytania trylogii. Szczerze mówiąc, nawet nie oczekiwałem, że autorzy zdecydują się rozwiązać wszystkie te kwestie, z pewnością nie przy projekcie na taką skalę. Ale momentami tych niedopowiedzeń i znaków zapytania było po prostu zbyt dużo. Nie powiem, że jestem rozczarowany, bo byłoby to niewłaściwe słowo. Na pewno jednak cierpię na poważny niedosyt i, prawdopodobnie, będę obserwował dalsze losy projektu Endgame.
Nie będę wracał ponownie do tematu specyficznego wydania książek, bo pozostał on bez zmian. Warto jednak nadmienić, że każda z części trylogii opatrzona była solidnymi, prostymi acz eleganckimi okładkami, minimalistycznymi ilustracjami i przyjemną dla oka czcionką. Wydawnictwu Sine Qua Non należą się wielkie brawa za kawał porządnej roboty, jaką wykonało przy dystrybucji na naszej ziemi tej serii.
Niewiele więcej da się napisać na temat Reguł Gry, bo jest to najkrótszy z trzech tomów. Czy zakończenie książkowej serii wybiło się ponad poprzedników i przyćmiło ich swoim blaskiem? Nie, tego powiedzieć nie można. Rzekłbym, że trzymał on poziom dwóch wcześniejszych tytułów, raził w oczy tymi samymi wadami i zachwycał tymi samymi zaletami. Dlatego, zarówno Reguły Gry, jak i cała trylogia Endgame warta jest uwagi. Nie dla ważkich przemyśleń czy też poważnych, ludzkich problemów, ale dla intrygującej fabuły i wartkiej akcji, która serwuje rozrywkę na naprawdę dobrym poziomie.
-- Adrian Widłak
Autor: James Frey
Gatunek: science-fiction
Wydawnictwo: SQN
Data premiery: 11 stycznia 2017
ZA MATERIAŁ DO RECENZJI DZIĘKUJEMY WYDAWNICTWU SQN
CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH KSIĄŻEK? POLUB TĘ STRONĘ:
Moim zdaniem zwieńczenie cyklu jest bardzo satysfakcjonujące, co prawda zgodzę się, że nie wszystkie kwestie zostały rozwiązane, ale to co najważniejsze jednak tak i to z nawiązką :)
OdpowiedzUsuńPo ostatnim tomie zawsze oczekujemy fajerwerków. Szkoda, że ich nie było, ale jeśli ta część trzyma poziom poprzednich, bardzo dobrych, to jestem na tak :)
OdpowiedzUsuń