Niedawno zakończył się pierwszy sezon nowego serialu Stevena Knighta - Taboo. Nie ukrywamy, że pokładaliśmy w tym serialu ogromne nadzieje, a po emisji pierwszego odcinka liczyliśmy, że produkcja ta będzie niekwestionowanym faworytem do miana najlepszego serialu 2017 roku. Niestety, na przestrzeni całego sezonu zachwyt nieco zmalał, choć swoje zalety Tabu ma.
Akcja produkcji osadzona jest na początku dziewiętnastego
wieku. Głównym bohaterem jest James Delaney, który po dziesięcioletnim
pobycie na Czarnym Lądzie powraca do Londynu na pogrzeb własnego ojca.
Tym samym wywołuje wielkie poruszenie, gdyż przez większość ludzi, w tym
przez własną siostrę, uznany został za zmarłego. Okazuje się jednak, że
ma się całkiem dobrze, dorobił się fortuny, a teraz zostaje jedynym
dziedzicem swojego ojca. W spadku dostaje upadły interes i wydawałoby
się bezwartościowy kawałek ziemi - Nootka Sound. Z czasem okazuje się, że ziemią tą
interesuje się Kompania Wschodnioindyjska. James Delaney postanawia
jednak zachować ją dla siebie, wpadając tym samym w sam środek rozgrywki
po między Stanami Zjednoczonymi a Wielką Brytanią.
Jak już wspomniałem pierwszy epizod był rewelacyjny. Niestety mimo intrygującego punktu wyjścia historia w pewnym momencie jakby stanęła w miejscu. Z każdym odcinkiem liczymy, że akcja nagle ruszy z kopyta i zaskoczy nas czymś niekonwencjonalnym. A tu właśnie tego zabrakło. Twórcy oczywiście serwują nam sporo zwrotów akcji, mnóstwo tajemnic, niedopowiedzeń, tajemniczych rytuałów. Wszystko to kapitalnie wpisuje się w klimat tego serialu. Brakuje w nim jednak pazura, czegoś co chwyciłoby widza za gardło. Wiele osób może stwierdzić, że serial ten jest zwyczajnie nudny. To jednak byłoby duże nadużycie. Zwyczajnie historia nie zmierza w tym kierunku, w jakim mocno sugerują nam twórcy. Cała mistyczna otoczka, która na początku stanowi tło, pozostaje nim do samego końca. Istotą całego sezonu jest zaś walka o wpływy.
Mimo, że historia do końca nie zachwyca, to tego samego nie możemy powiedzieć o stronie wizualnej. Cała stylizacja serialu jest naprawdę piękna. Od dopracowanych kostiumów, poprzez wystylizowane postacie, aż po świetne oddane tło historycznego Londynu. Całość mocno wpisuje się w fantastyczny klimat produkcji i to właśnie strona techniczna na koniec sezonu jest najmocniejszą stroną serialu. Nadaje mu ona melancholii i mroku.
Wrażenie mogą robić także dobrze napisane postacie. Tom Hardy jako James Delaney to kawał zdeterminowanego drania, który nie cofnie się przed niczym, aby osiągnąć swój cel. Pozostali aktorzy też mają swój wkład w kreowania postaci. Wszyscy są naturalni, choć w wielu przypadkach można odnieść wrażenie, że może są lekko przerysowani. Nie wpływa to negatywnie na odbiór całości, a powiedziałbym, że wprowadza swojego rodzaju niepokój i nadaje pikanterii.
Finałowy epizod oferuje widzom pewne rozstrzygnięcia i kończy niektóre wątki. Pozostawia także wiele niedopowiedzeń i nierozwiązanych tajemnic. Wątek dotyczący matki Delaneya na pewno będzie przedmiotem kolejnego sezonu, bo to właśnie on był elementem, który wprowadzał grozę i mistykę, a przy tym był bezpośrednio związany z ludem Nootka Sound. Liczymy, że najlepsze dopiero przed nami. Zakończony sezon można ocenić jako dobry, choć do perfekcji trochę zabrakło. Polecam.
-- Tomasz Drabik
Taboo
Twórcy: Steven Knight
Reżyser: Anders Engström, Kristoffer Nyholm
Scenariusz: Steven Knight, Tom Hardy, Chips Hardy
Obsada: Tom Hardy, Jonathan Pryce, Oona Chaplin i inni
Muzyka: Max Richter
Zdjęcia: Mark Patten
Gatunek: Dramat kostiumowy
Data produkcji: 2017
CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NOWYCH SERIALI? POLUB TĘ STRONĘ:
PODAJ DALEJ →