Life of Pi
Reżyser: Ang Lee
Scenariusz: David Magee
Obsada: Suraj Sharma, Rafe Spall, Gérard Depardieu i inni...
Muzyka: Mychael Danna
Zdjęcia: Claudio Miranda
Kraj: Chiny, USA
Gatunek: Dramat, Przygodowy
Rok: 2012
Ekranizacja bestselleru Yanna Martela - Życie Pi, w reżyserii Anga Lee, otrzymała właśnie aż 11(!) nominacji do Oscara, wliczając w to niemal wszystkie najważniejsze kategorie poza tymi aktorskimi. Cóż więc tak mocno zaintrygowało szanowną Akademię, że oczarowani tą produkcją postanowili przyznać jej tak wiele nominacji?
Wstępnie Życie Pi może budzić pewne skojarzenia ze Slumdogiem. Oto znów mamy hinduskiego bohatera, który w pewnym momencie wspomina swoje życie i przygody, jakie go spotkały. Dramat wymieszany jest z humorem, a wszystko mimo orientalnej otoczki, skrojone jest jakby pod amerykańskiego oraz europejskiego widza. Na tym jednak podobieństwa się kończą. Film Anga Lee to bowiem przede wszystkim opowieść o ludzkiej, a konkretnie dziecięcej psychice, próbującej radzić sobie w traumatycznej sytuacji. To historia walki o przetrwanie, walki, która niemal z góry powinna być skazana na porażkę. W pewnym sensie można by wcisnąć Życie Pi gdzieś pomiędzy Labirynt Fauna a 127 godzin - filmy, które w mniejszym lub większym stopniu zostały przez Akademię docenione, jeśli nie samymi statuetkami to przynajmniej nominacjami. Jeśli więc dodać do tego fakt, że powieść Martela jest światowym hitem, na tyle uniwersalnym, że bez problemu trafi do osób w każdym wieku i każdej rasy - to mamy przepis na sukces.
Młody Pi - bohater filmu, mieszka w Indiach, ale jego ojciec - właściciel zoo, postanawia przenieść się wraz z całą rodziną i dobytkiem do Kanady. Sztorm sprawia, że statek, którym podróżowali tonie, jednak Pi opuszcza okręt na szalupie ratunkowej. Wraz z nim w łodzi ratunek znalazły również: zebra, hiena oraz orangutan. Nerwowa hiena zabija pozostałe zwierzęta, ale w końcu sama pada ofiarą tygrysa, który również zaczaił się w szalupie. Od tej pory chłopak i tygrys będą wrogami, ale jednocześnie towarzyszami niedoli, pośród bezkresnej toni oceanu. Co ciekawe w scenach ataku zwierząt nie ujrzymy krwi oraz brutalności. Czy to wyobraźnia chłopaka wyczyściła ją z pamięci, czy jednak twórcy obmyli swe dłonie, chcąc zachęcić do kin jak najmłodszą grupę widzów?
Dzieło Lee, stanowi bezsprzecznie jeden z najpiękniejszych wizualnie filmów ostatnich lat. Cudowność obrazów zbudowana jest jednak w pierwszej kolejności na efektach specjalnych, niewątpliwie niesamowitych, ale czasem zdecydowanie przesadzonych. Stonowane, ale wyraźne i żywe kolory przywodzą na myśl Avatara. Życie Pi operuje bardzo podobną paletą barw, opierając się na podobnym schemacie efektów specjalnych. „Ataku” ławicy latających ryb nie dałoby się, rzecz jasna, przedstawić bez użycia komputera, a z jego użyciem scena zapiera dech w piersiach, mimo to jednak wyczuwa się tę nienaturalność i czasem aż chciałoby się, aby twórcy odpuścili nieco i choćby taflę wody pozostawili bez upiększenia albo nawet dodali do niej nieco brudu. Podobną sztuczność prezentowały również wspomniane już wcześniej sceny zabijania się zwierząt. Być może jednak tkwi w tym zamiar o wiele poważniejszy, niż jedynie chęć dopieszczenia oraz wystylizowania obrazków do granic możliwości. Idące ze sobą w parze piękno i nierzeczywistość nieustannie przypominają widzowi, że nie ma on do czynienia ze zwyczajną historią; że nad losem Pi czuwa coś ponadnaturalnego.
Najważniejsze miejsce w filmie zdaje się mieć Bóg. Jaki? Na to pytanie reżyser nie odpowiada i zdecydowanie daje nam do zrozumienia, że to w gruncie rzeczy jest mało istotne. Pi bowiem jest zarówno islamistą, jak też chrześcijaninem i ciągle styka się z różnymi religiami. Ważny jest bowiem sam Bóg. Ktoś, kto czuwa oraz opiekuje się nami. To właśnie jemu zawierza swoje życie chłopak, gotowy znieść wszystko, czym zostanie doświadczony. A doświadczany jest srogo. Mimo tak pięknego wydźwięku film operuje jednak banałami, a całość nie sprawi raczej, żeby widz "uwierzył" - a mniej więcej taka obietnica płynie z początku produkcji. Prędzej przemówi do nas uniesione w niebo spojrzenie i wypowiedzenie słów podziękowania przez Arona Ralstona (bohatera wspomnianych wcześniej 127 godzin), aniżeli płytkie rozprawy Pi. Szkoda, że kiedy bohater dryfuje na swej łodzi oraz zmaga się z tygrysem i wszelkimi przeciwnościami losu, raz po raz słyszymy z offu jego głos. Być może właśnie znacznie lepiej całość wypadłaby, gdybyśmy mieli do czynienia z samymi obrazami, o wiele bardziej wymownymi niż słowa. A cisza pozwoliłaby widzowi mocniej zagłębić się w sytuację oraz zmusiłaby go do głębszych przemyśleń.
Kiedy wydaje nam się, że nic już nas w filmie nie zaskoczy, dorosły już Pi przedstawia krótką, alternatywną wersję wydarzeń na szalupie, ale nie daje jednoznacznej odpowiedzi, jak było naprawdę. W efekcie widz pozostaje z dwiema historiami, które równie mocno na niego oddziałują. Sami możemy zdecydować czy odczytywać tę opowieść w sposób symboliczny, czy nie. Ale sam wybór być może jest mniej istotny, niż sądzimy. W końcu wydźwięk obu wersji jest taki sam i to on w Życiu Pi zdaje się być najważniejszy.
Kiedy wydaje nam się, że nic już nas w filmie nie zaskoczy, dorosły już Pi przedstawia krótką, alternatywną wersję wydarzeń na szalupie, ale nie daje jednoznacznej odpowiedzi, jak było naprawdę. W efekcie widz pozostaje z dwiema historiami, które równie mocno na niego oddziałują. Sami możemy zdecydować czy odczytywać tę opowieść w sposób symboliczny, czy nie. Ale sam wybór być może jest mniej istotny, niż sądzimy. W końcu wydźwięk obu wersji jest taki sam i to on w Życiu Pi zdaje się być najważniejszy.
Moja ocena:
*Plakat autorstwa Joe Boyda -
Twoja ocena 6/10 wydaje się dość surowa w porównaniu do tych 11 oscarowych nominacji.. ale to dobrze, bo tym chętniej sama zobaczę film:)
OdpowiedzTwoja recenzja, świetne zdjęcia oraz te 11 nominacji. Pozycja obowiązkowa. Mam nadzieję, że się nie zawiodę.
OdpowiedzDobra recenzja, szkoda że wydał się pięknym pokazem slajdów, ale nie wiele poza tym. Można było się tego spodziewać. Wybieram się na to jutro do kina, zachęcona również 11 nominacjami do Oscara. JEstem ciekawa efektów 3D.
Odpowiedzpozdrawiam
Ja na razie mogę napisać tylko tyle, że w środę wybieram się oczywiście na wersję 3D, ale cieszy mnie to co piszesz, że czasami efekty - przedstawiony świat jest aż zbyt piękny, dawno w kinie juz nie miałem okazji doświadczyć takich wrażeń (choć niedługo może będzie ich więcej bo będę też oglądał Samsare) a czasami przy zimowym dniu taka odmiana w postaci przesłodzony obrazów pozwala się oderwać od wszystkiego co się dzieje poza ekranem... jak obejrzę pewnie jeszcze coś napiszę :-)
OdpowiedzPozdrawiam :-)
Jutro wybieram się na ten film i wprost nie mogę się doczekać.
OdpowiedzPiszesz, że jest on jednym z "najpiękniejszych wizualnie filmów ostatnich lat" i właśnie na to najbardziej liczę- nie na fabułę, grę aktorską czy scenariusz, tylko na efekty specjalne, które zdają się być tak różne od tych we współcześnie spotykanych filmach, w których są wykorzystywane z reguły do pokazania przemocy czy też futurystycznych wizji przyszłości, a nie do pokazania i uwydatnienia prawdziwego piękna natury tak jak w Życiu Pi.
@SztukiPlochi - myślę, że mimo wszystko 6 to wysoka ocena. Ale generalnie sam nie przyznałbym Życiu Pi aż tylu nominacji, choć w kategoriach czysto technicznych, jak najbardziej na nie zasłużył.
Odpowiedz@Tom d - Uważam, że obejrzeć ten film zdecydowanie warto.
@Ikalia - Owszem, Życi Pi w pierwszej kolejności przejawia pewien przerost formy nad treścią, ale nie zmienia to faktu, że absolutnie niesie z sobą ważny przekaz, dla którego film należy obejrzeć. Szkoda tylko, że przekaz ten został nieco przygnieciony formą.
@Michał - To prawda, czasem widz ma taką ochotę na wspaniałe kolorowe obrazki. W Życiu Pi to znajdziemy. I gwarantuję, że wygląda to wręcz kosmicznie. Czekam na Twoje zdanie o filmie:)
@Perry - Co do efektów, to jestem pewien, że się nie przeliczyć. Ale fabuła też ma trochę do zaoferowania. To nie jest tak, że film zupełnie nic z sobą nie niesie poza efektami wizualnymi. Życie Pi to po prostu dobre kino. Choć miało potencjał aby być kinem fenomenalnym. W mojej opinii twórcy nie wykorzystali potencjału, ale jednak 11 nominacji może świadczyć o czymś innym:)
Pozdrawiam Was gorąco
Zaczęłam Życie Pi, ale jeszcze go nie skończyłam:) Recenzja jeszcze bardziej zmotywowała mnie do śledzenia dalszych losów Pi. Urzeka mnie poczucie humoru w tym filmie, takie niebanalne:) Jak na przykład pochodzenie imienia głównego bohatera:)
OdpowiedzCzyli "Bestiom" dałeś wyższą notę :> Mówiąc szczerze zdziwiła mnie Twoja niska ocena po recenzji, która wcale nie była tak krytyczna [a ciekawa]. Wiesz ja daje 6/10 dla filmów, które mogę wyłączyć w połowie i które niczym nie zachwycają. Jedna "Pi" wydaję się, że może zachwycić choćby tymi efektami (czytałam, że to najlepszy film 3d nakręcony do tej pory, i trzeba koniecznie obejrzeć go właśnie w tym wymiarze). Nie przepadam za 3d, ale ten film zobaczę i mam nadzieję, że cały [ewentualny] niedosyt wynagrodzi mi jego piękno i artyzm. Pozdrawiam.
OdpowiedzW pierwszych barwnych filmach trójwymiarowych (radziecki "Robinson Crusoe" z 1946 i "Bwana Devil" z 1952) największą atrakcją miały być właśnie "wychodzące z ekranu" dzikie zwierzęta (tygrysy, lwy). No i domyślam się, że film Anga Lee również wykorzystuje tę technikę, by wywołać podobny efekt, choć z pewnością efekty wizualne są sto razy lepsze niż w tamtych starociach.
Odpowiedz@Little Black Dress - Warto dokończyć ten film, szczególnie dla mocno interesującego zakończenia. I tak jak piszesz o samym humorze, Życie Pi jest barwne nie tylko ze względu na plastyczne obrazy:)
Odpowiedz@Blannche - być może to jest kwestia samego podchodzenia do ocen i sposobu oceniania. Dla mnie 6 to naprawdę wysoka ocena i z pewnością nie przyznaję jej filmom, które mógłbym w połowie wyłączyć bez żadnej straty. Wtedy mógłbym przyznać 3:D A Pi jak najbardziej warte obejrzenia jest. A daję "Bestiom" wyższą notę, ponieważ mimo pewnego (małego, ale jednak) podobieństwa w treści, bardziej mnie one urzekły. Pi to jednak w pierwszej kolejności wygląd. Ale na szczęście nie tylko.
@Mariusz - Z pewnością masz rację. Pi wykorzystuje 3D dla takiego efektu. Ale który dzisiaj film zrealizowany w tej technice tak nie robi?:) Zaden. A przynajmniej jeszcze nie spotkałem się z takim filmem 3D, w którym efekty służyłyby treści, a nie na odwrót:)
Pozdrawiam gorąco
Genialny film. Jestem nim strasznie zachwycona. Do tej pory nie mogę o nim przestać myśleć.
OdpowiedzRecenzja całkiem niezła. Pozdrawiam.
Jak na razie mogę napisać jedynie, że zamierzam obejrzeć. Nie mniej jednak recenzja bardzo rzetelnie i ciekawie napisana :)
OdpowiedzPozdrawiam !
Nie oczekiwałem od tego filmu jakiejś głębszej "filozofii" - dlatego też nie przykładałem większej uwagi np. do tego, jakie miejsce w scenariuszu ma Bóg ;) Dla mnie to była głównie bajeczna przygoda zilustrowana pięknymi obrazkami. To mi właściwie - akurat w tym przypadku - wystarczyło.
OdpowiedzNie oczekiwałem od tego filmu jakiejś głębszej "filozofii" - dlatego też nie przykładałem większej uwagi np. do tego, jakie miejsce w scenariuszu ma Bóg ;) Dla mnie to była głównie bajeczna przygoda zilustrowana pięknymi obrazkami. To mi właściwie - akurat w tym przypadku - wystarczyło.
Odpowiedz