Największą wadą Miecza boga wojny jest fakt, że to po prostu źle napisana książka, za co można winić także wydawców, którzy nie dopilnowali należytej redakcji, a w szczególności korekty. Kolejne zdania w powieści aż kipią od powtórzeń i niezręcznych sformułowań. Za przykład niech posłuży cytat, pokazujący jak wiele razy można użyć słowa „mistrz” w jednym akapicie.
Zważywszy na to, że wspomniane słowo pada w tym akapicie jeszcze dwa razy, możecie wyobrazić sobie, jak trudno brnie się przez takie zdania. To jednak zaledwie wierzchołek góry lodowej; dość powiedzieć, że dialogi trącą sztucznością, szczególnie nienaturalnie wypadając, gdy autor łączy stylizację językową charakterystyczną dla typowej powieści fantasy ze współczesnym językiem. Warchlewskiemu brakuje polotu w prowadzeniu narracji, skupia się zresztą na nieistotnych wątkach kosztem rozwinięcia tych najlepiej rokujących. Bohaterom z kolei przydałyby się pogłębione rysy psychologiczne, ponieważ postaci są jednowymiarowe i mało wiarygodne.
W tekście znalazło się wiele opisów potyczek na miecze, jednak nie liczcie na jakąkolwiek ich różnorodność czy próbę ubarwienia; autor w wymuszony wręcz sposób wymienia kolejne ruchy bohaterów, jakby pisał sprawozdanie, a nie oddawał przebieg dynamicznego, emocjonującego pojedynku. Lektura Miecza boga wojny stanowi także pod tym względem bardziej męczarnię niż przyjemność. Oto próbka możliwości narracyjnych twórcy:
Mistrz Miecza uderzył w przestrzeń za tarczą, mijając o palec plecy maga. Starsza żona dopiero po chwili zrozumiała, że młody wojownik, robiąc wypad do przodu, jednocześnie zrobił krok w bok, a jego miecz, zamiast ciąć tarczę, przeciął powietrze, znikając z prawej strony młokosa oraz z pola widzenia wszystkich w loży. Gdyby znajdowali się po drugiej stronie areny lub chociaż za plecami Mistrza, widzieliby, jak mag lewą ręką chwyta za krawędź tarczy, ciągnąc ją do przodu, a jego miecz uderza z dołu w bok rywala.
Warto nieco przybliżyć fabułę utworu. Otóż historia rozpoczyna się od rozważań młodej bohaterki nad niesamowitym stosunkiem z nowym chłopakiem. Seks towarzyszy bohaterom nieustannie i można odnieść wrażenie, że autorowi bardziej niż na historii, zależy na opisywaniu kolejnych erotycznych perypetii bohaterów. Niekiedy obsesja postaci w tej materii wydaje się wręcz nieprawdopodobna – oni bezustannie rozmyślają ozbliżeniach, nawet w chwilach, w których przeciętnemu człowiekowi w życiu nie przyszłoby to do głowy (a przynajmniej mam taką nadzieję).
Miecz boga wojny przypomina mi pisane „na kolanie” historie nastolatków wrzucających swoje teksty na portale quasi-literackie. Pomysł, który można było porządnie rozwinąć w dłuższym opowiadaniu, Warchlewski „rozdmuchał” do rozmiarów blisko 500-stronicowej powieści, przy czym czytelnik zaczyna się orientować w historii mniej więcej w połowie książki, co niezbyt dobrze świadczy o warsztacie autora. Świat przedstawiony jest tworem jednowymiarowym, spłyconym, w którym co gorsza brakuje rozwinięcia wykreowanych lokalizacji; opisy miast są ubogie i pozbawione cech mogących je nieco ubarwić; przez co kolejne zwiedzane przez czytelnika rejony zdają się w ogóle od siebie nie różnić. Władają nimi bezimienni Lordowie czy Mistrzowie Mieczów, których żony zwą się „Pierwsza” lub „Druga”. Zarówno kwestie geograficzne, jak i bohaterowie potraktowani są pobieżnie i jakby beznamiętnie.
Gdyby Warchlewskiemu pisanie przychodziło z równą łatwością, co jego bohaterowi rozprawianie się z przeciwnikami, być może udałoby mu się wykrzesać z tego pomysłu nieco więcej. Trudno mówić tutaj o „wielkim potencjale”, lecz lepsza umiejętność władania piórem z pewnością pozwoliłaby autorowi przyciągnąć uwagę czytelników. Tymczasem odbiorca musi wykazać się ogromną cierpliwością i dobrą wolą, by nie porzucić lektury przed końcem. Miecz boga wojny zdecydowanie jest pozycją wymagającą samozaparcia, przeznaczoną jedynie dla tych, którzy bezkrytycznie chłoną wszystko, co związane z magią i mieczem. Pozostali powinni trzymać się od utworu Warchlewskiego z daleka.
Wydawnictwo Novae Res raczej nie jest dostarczycielem najwyższej jakości powieści. Nie czytałam tej książki, ale twoja recenzja jest konkretna i na razie skutecznie mnie zraziła.
OdpowiedzMają lepsze i gorsze książki, ale "Miecz boga wojny" wypada bardzo źle
Słyszałem, różne opinie na temat wydawnictwa Novae Res, więcej jednak negatywnych. Czytałem, zaś jedną książkę z tego wydawnictwa "Wieża" i byłem jednak pozytywnie zaskoczony. Nie będę więc z góry go skreślał, jednak za "Miecz Boga Wojny" podziękuje.
OdpowiedzFaktycznie, Wieża była mroczna i intrygująca.