Motyle
Reżyseria: Janusz Nasfeter
Scenariusz: Janusz Nasfeter, Terasa Nasfeter
Obsada: Bożena Fedorczyk, Grażyna Michalska, Roman Mosior, Piotr Szczerkowski, Bogdan Izdebski i inni...
Zdjęcia: Krzysztof Winiewicz
Muzyka: Andrzej Korzyński
Kraj: Polska
Gatunek: Psychologiczny, Młodzieżowy
Rok: 1972
Zawsze uważałem, że dzieci, nastolatkowie, młodzież - to najbardziej interesujący bohaterowie, jakich mogą przedstawić autorzy filmów czy książek. Dlatego, że dzieci jak nikt inny potrafią patrzeć na świat, jak nikt inny odbierają rzeczywistość i jak nikt inny radzą sobie z problemami. Dzieci bywają naiwne, nieporadne, bezbronne, ale potrafią być też przerażająco okrutne, bywa też, że okazują się nad wyraz dojrzałe. Trudno czasem nie patrzeć na ich poczynania, jak na odbicie swoich własnych zachowań. Bo któż z nas nigdy nie był dzieckiem? Młodzieńcze dramaty bywają czasem proste, banalne, błahe, podczas gdy młodym wydaje się, że to cały świat się wali. Cóż więc może dziać się w ich niewinnych umysłach, kiedy nagle zostają brutalnie zderzone z prawdziwym piekłem tego świata, pod ciężarem którego uginają się nawet najtwardsi? Obrazy wojny nigdy nie wstrząsały mną tak, jak te ukazane w Idź i patrz, Grobowcu świetlików, czy Labiryncie Fauna, a okrucieństwo człowieka nigdy nie przejmowało tak, jak wtedy, gdy tym człowiekiem było dziecko: Funny Games. Ale i te piękne strony życia, najważniejsze wartości, takie jak miłość czy przyjaźń, zawsze największe wrażenie robiły na mnie, gdy ukazywano je w zachowaniu najmłodszych: Stań przy mnie.
Janusza Nasfetera tak naprawdę poznałem dopiero niedawno. Ale już od pierwszego spotkania zdałem sobie sprawę, że twórca to wybitny. Jak mało kto na polskim gruncie potrafił tak wnikliwie i szczegółowo przyglądać się dziecięcym problemom, troskom codziennego życia. Nie szukał daleko, nie rzucał swoich bohaterów na głęboką wodę wojen, czy innych katastrof. Opowiadał raczej o sprawach bardziej przyziemnych, ale nie mniej problematycznych, szczególnie dla dzieci. Opowiadał o niezrozumieniu, odrzuceniu przez rówieśników, o alkoholizmie rodziców, mniejszych lub większych rodzinnych patologiach, czy wreszcie - co najbardziej przejmujące - o braku miłości. Nasfeter nigdy nie zapominał, że dzieci, być może bardziej niż ktokolwiek inny, potrzebują właśnie miłości oraz zrozumienia. "Jestem zafascynowany światem dziecka. Jest to świat poetycki jak żaden inny. Odkrywamy w nim zawsze coś nowego" - mówił Nasfeter. Nie sposób się z tym nie zgodzić.
Motyle nieodzownie kojarzą się z pięknem. Ale pięknem delikatnym, kruchym, ulotnym, krótkotrwałym. Takie są właśnie dzieci - niewinne i beztroskie. Jednak rzeczywistość bardzo często zmusza je do przedwczesnego dojrzewania, do opuszczenia świata dziecka przed czasem, do przepoczwarzenia się.
Jednym z bohaterów Motyli jest Edek. Na wakacje przyjeżdża do ciotki nad jezioro. Mieszka tam jego kuzynka - Honorka, przykładna dziewczyna, która nigdy nie robi głupot i zawsze słucha swojej matki. Od początku spogląda na Edka z zainteresowaniem. Jest lubiący się wygłupiać brat Honorki - Jarek. Wścibski Lolek, wtrącający się w nie swoje sprawy, przez co irytuje wszystkich dokoła. Jest też brat Lolka - Bogdan, najstarszy z paczki, zawsze chodzący z nieodłącznym kapeluszem, wynoszącym go ponad pozostałych. Wszyscy razem spędzają czas, bawią się i słuchają muzyki. Ale Edek często wymyka się nad jezioro pod pozorem łowienia ryb. W rzeczywistości jednak interesuje go tajemnicza Monika, o której pozostałe dzieci wypowiadają się z pogardą. Miastowa i wyniosła dziewczyna, nienagannie się zachowująca, spogląda na innych z góry. Swoim zachowaniem budzi jednak zainteresowanie, a zaintrygowany nią Edek powoli zdobywa sobie jej zaufanie.
A Monika z zaskakującą dojrzałością zachowuje się jak prawdziwa uwodzicielka. Emanuje dostojeństwem i pewnością siebie, uwielbia zainteresowanie wokół swojej osoby i obwija sobie Edka wokół palca. Chłopak jest jak zaczarowany, daje się prowadzić za rękę w stronę rzeczywistości, jakiej wcześniej zupełnie nie znał. Odkrywa w Monice prawdziwą dziewczynę, która zaskakuje go swoją wiedzą, znajomością świata, wreszcie - odwagą. Ale Edek nie wie, że wszystko to tylko maska, pozory, za którymi kryje się wrażliwa i cierpiąca istota. Przed innymi prezentuje się jako motyl, piękny, nieuchwytny, nieprzynależący nawet do tego świata; można na niego tylko patrzeć i podziwiać. Ale w środku, za fasadą kolorowych skrzydeł, kryje się ból, smutek oraz samotność. Stąd próba zwrócenia na siebie uwagi, próba zyskania zainteresowania, bez względu na to, z czyjej strony będzie płynąć.
Grająca Monikę Bożena Fedorczyk stworzyła niezapomnianą kreację. Jej bohaterka jest tak dalece naturalna, że nie sposób uwierzyć, iż była to tylko gra. Młoda aktorka musiała zostawić w Monice cząstkę samej siebie. Widz obserwuje ją najpierw - jak Edek - z zainteresowaniem, potem już z fascynacją, by wreszcie przeżywać wraz z nią jej problemy, troski, by wzruszyć się skrywaną przez nią tajemnicą. Aktorka bardzo mocno zapadła mi w pamięci, sądziłem, że taki talent nie mógł się zmarnować. Ale jak się okazało, Fedorczyk szybko opuściła filmowy świat. Wystąpiła w jeszcze jednym dziele Nasfetera (Nie będę cię kochać) oraz - co ciekawe - w brazylijskim dramacie La Menor. Skąd się tam wzięła, nie mam pojęcia, filmu praktycznie nie sposób zdobyć. Jednak kolejne poszukiwania doprowadziły mnie na forum, gdzie internauci prowadzili dyskusję o Motylach i Bożenie Fedorczyk. I co w tym wszystkim najbardziej zaskakujące to fakt, że aktorka (prawdopodobnie ona) nawiązała rozmowę ze swymi fanami, opowiedziała o pracy nad filmem, o swoim życiu i wreszcie o La Menor, którego ponoć nigdy nie miała okazji obejrzeć. Czytanie tej dyskusji wywołuje wiele uczuć, szczególnie obserwacja reakcji fanów, którzy oglądali Motyle jako dzieci, a teraz - sami będąc już dorosłymi ludźmi, mają okazję porozmawiać ze swoją idolką*.
W większości wszyscy ci wspaniali, młodzi aktorzy, dość szybko pokończyli swoje kariery. Dlatego nieodłącznie będą już kojarzeni ze swymi dziecięcymi rolami. A dla mnie na zawsze pozostaną Motylami. Warto pochwalić absolutnie każdego z grających tu małych artystów. Nie ma w nich żadnych wyuczonych aktorskich manier, nie ma żadnej sztuczności. Bywa, że głos im się łamie, bywa, że wypowiadają swoje kwestie niewyraźnie, ale są za to do bólu naturalni. Są prawdziwymi dziećmi. Dlatego ich troski wydają się mi takie rzeczywiste, niemal namacalne. Patrząc na nich nie sposób nie przypomnieć sobie swojego własnego dzieciństwa. Nie sposób nie zatrzymać się oraz zastanowić nad przeszłością, nie uronić łezki za okresem, który już nigdy nie powróci. Jest w tym wszystkim nuta melancholii, która pozostaje z widzem jeszcze długo po zakończeniu seansu.
Wielką zaletą produkcji są barwne i plastyczne zdjęcia Krzysztofa Winiewicza. To właśnie one tworzą całą tę magiczną, poetycką otoczkę. Z prostej scenerii lasów, zieleni trawy oraz połyskującego jeziora, Winiewicz wyciąga prawdziwe naturalne piękno. Potrafi uchwycić pląsające po łące dzieci w taki sposób, że jawią nam się właśnie jako motyle. Tworzy tym samym obrazy, na tle których Nasfeter może idealnie rozpisać swój dramat. Dramat młodej kobietki, która próbowała zacząć nowe życie, a zderzyła się z niezrozumieniem, które ją pogrążyło.
Brakuje mi w dzisiejszym kinie kogoś takiego jak Nasfeter, kogoś, kto swoimi filmami pokazywałby dorosłym świat dziecka, pomagałby im zrozumieć młodych ludzi, a dzieciom w pewien sposób wskazywałby drogę ku lepszemu postępowaniu. Brakuje mi w dzisiejszym kinie takich produkcji, które z równą siłą oddziaływałyby na dzieci i dorosłych, lecz obu przypadkach oddziaływałyby na innych zasadach. Wreszcie brakuje mi takich dzieł, których cała siła tkwi w prostocie, w naturalnym oddaniu rzeczywistości, pozbawionym niepotrzebnych ubarwień. Naprawdę rzadko kiedy wzruszam się na filmie, ale Motyle jak mało która produkcja, pozostawiły mnie z dziwnym i nieokreślonym poczuciem smutku oraz z tęsknotą za okresem dzieciństwa, okresem, którego być może nie udało się nawet należycie przeżyć. W każdym z bohaterów widzę jakąś cząstkę siebie i sądzę, że każdy widz mógłby stwierdzić to samo. Gorąco polecam Wam Motyle, polecam Wam filmy Nasfetera.
* Polecam dyskusję - http://en.charlie.pl/index.php?i=film&id=1065039963
Idź i patrz - przerażający obraz wojny widziany oczyma dziecka |
Janusza Nasfetera tak naprawdę poznałem dopiero niedawno. Ale już od pierwszego spotkania zdałem sobie sprawę, że twórca to wybitny. Jak mało kto na polskim gruncie potrafił tak wnikliwie i szczegółowo przyglądać się dziecięcym problemom, troskom codziennego życia. Nie szukał daleko, nie rzucał swoich bohaterów na głęboką wodę wojen, czy innych katastrof. Opowiadał raczej o sprawach bardziej przyziemnych, ale nie mniej problematycznych, szczególnie dla dzieci. Opowiadał o niezrozumieniu, odrzuceniu przez rówieśników, o alkoholizmie rodziców, mniejszych lub większych rodzinnych patologiach, czy wreszcie - co najbardziej przejmujące - o braku miłości. Nasfeter nigdy nie zapominał, że dzieci, być może bardziej niż ktokolwiek inny, potrzebują właśnie miłości oraz zrozumienia. "Jestem zafascynowany światem dziecka. Jest to świat poetycki jak żaden inny. Odkrywamy w nim zawsze coś nowego" - mówił Nasfeter. Nie sposób się z tym nie zgodzić.
Motyle nieodzownie kojarzą się z pięknem. Ale pięknem delikatnym, kruchym, ulotnym, krótkotrwałym. Takie są właśnie dzieci - niewinne i beztroskie. Jednak rzeczywistość bardzo często zmusza je do przedwczesnego dojrzewania, do opuszczenia świata dziecka przed czasem, do przepoczwarzenia się.
A Monika z zaskakującą dojrzałością zachowuje się jak prawdziwa uwodzicielka. Emanuje dostojeństwem i pewnością siebie, uwielbia zainteresowanie wokół swojej osoby i obwija sobie Edka wokół palca. Chłopak jest jak zaczarowany, daje się prowadzić za rękę w stronę rzeczywistości, jakiej wcześniej zupełnie nie znał. Odkrywa w Monice prawdziwą dziewczynę, która zaskakuje go swoją wiedzą, znajomością świata, wreszcie - odwagą. Ale Edek nie wie, że wszystko to tylko maska, pozory, za którymi kryje się wrażliwa i cierpiąca istota. Przed innymi prezentuje się jako motyl, piękny, nieuchwytny, nieprzynależący nawet do tego świata; można na niego tylko patrzeć i podziwiać. Ale w środku, za fasadą kolorowych skrzydeł, kryje się ból, smutek oraz samotność. Stąd próba zwrócenia na siebie uwagi, próba zyskania zainteresowania, bez względu na to, z czyjej strony będzie płynąć.
W większości wszyscy ci wspaniali, młodzi aktorzy, dość szybko pokończyli swoje kariery. Dlatego nieodłącznie będą już kojarzeni ze swymi dziecięcymi rolami. A dla mnie na zawsze pozostaną Motylami. Warto pochwalić absolutnie każdego z grających tu małych artystów. Nie ma w nich żadnych wyuczonych aktorskich manier, nie ma żadnej sztuczności. Bywa, że głos im się łamie, bywa, że wypowiadają swoje kwestie niewyraźnie, ale są za to do bólu naturalni. Są prawdziwymi dziećmi. Dlatego ich troski wydają się mi takie rzeczywiste, niemal namacalne. Patrząc na nich nie sposób nie przypomnieć sobie swojego własnego dzieciństwa. Nie sposób nie zatrzymać się oraz zastanowić nad przeszłością, nie uronić łezki za okresem, który już nigdy nie powróci. Jest w tym wszystkim nuta melancholii, która pozostaje z widzem jeszcze długo po zakończeniu seansu.
Wielką zaletą produkcji są barwne i plastyczne zdjęcia Krzysztofa Winiewicza. To właśnie one tworzą całą tę magiczną, poetycką otoczkę. Z prostej scenerii lasów, zieleni trawy oraz połyskującego jeziora, Winiewicz wyciąga prawdziwe naturalne piękno. Potrafi uchwycić pląsające po łące dzieci w taki sposób, że jawią nam się właśnie jako motyle. Tworzy tym samym obrazy, na tle których Nasfeter może idealnie rozpisać swój dramat. Dramat młodej kobietki, która próbowała zacząć nowe życie, a zderzyła się z niezrozumieniem, które ją pogrążyło.
* Polecam dyskusję - http://en.charlie.pl/index.php?i=film&id=1065039963
--
Hej, ma to wydanie Śniadania u Tiffany'ego :) To pewnie nic niezwykłego i nie ma się czym chwalić.
OdpowiedzZ zimną krwią jest lepsze :p
Ok, to może teraz przeczytam o czym jest ten film.
Wpadłam tu przez przypadek, ale Twój blog bardzo mi się spodobał. Piszesz niezwykle ciekawe recenzje. Na pewno będę zaglądać tu częściej, a jeśli masz ochotę to i ty wpadnij do mnie. Pozdrawiam.
Odpowiedzhttp://true-villain.blog.pl
http://namuzowani.blog.onet.pl/
Ale spam, taki sam komentarz dostałam :)
Ciekawe ciekawe. Do Polskich produkcji nie ejstem przekonana, ale warto dac temu filmowi szanse.
OdpowiedzPozdrawiam :)
Co do filmu, to niestety o nim nie słyszałam, a jako, że zgadzam się z tym, co napisałeś we wstępie, chętnie obejrzę. Zwłaszcza, że polski i psychologiczny.
OdpowiedzTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzNigdy wcześniej nie słyszałam o tej produkcji, ale muszę przyznać, że nie lubię polskich filmów, ponieważ w moim odczuciu są mało oryginalne i słabe jakościowo. No i mam dość ciągle tych samych autorów w niemal każdej produkcji np. Karolak itp., ale odnośnie powyższej pozycji chyba zrobię wyjątek, gdyż widzę, że jest całkiem inny od przeciętnego schematu.
OdpowiedzPolecam wszystkim ten film:)
Odpowiedz@Cyrysia - jak najbardziej trzeba wykraczać poza polskie filmy z Karolakami i jemu podobnymi. Jest mnóstwo znakomitych polskich filmów z różnych okresów, które koniecznie trzeba zobaczyć. Jest mnóstwo znakomitych twórców. A to, co dzisiaj dzieje się w polskim kinie komercyjnym jedynie kładzie się cieniem na całą naszą kinematografię. Gwarantuję, że w polskim kinie jest mnóstwo filmów wykraczających poza schematy.
Pozdrawiam:)
Hmm... z Nasfeterem zetknęłam się tylko raz i powiem szczerze, że nie było to zbyt miłe spotkanie. Obejrzałam film pt. "Abel twój brat", który nie wywarł na mnie zbyt pozytywnych wrażeń. Wydał mi się za bardzo melodramatyczny, żeby nie powiedzieć - żałosny. Owszem, poruszał ważny temat, ale nieudolnie. Miałam wrażenie, że w sposób wręcz nachalny dyktuje widzowi, co ma w danej chwili czuć, kiedy się wzruszyć, kiedy poczuć żal w stosunku do głównego bohatera.
OdpowiedzJeśli chodzi o polskie filmy ogólnie, to do moich faworytów bez dwóch zdań należą "Seksmisja" Machulskiego i "Dzień Świra" Marka Koterskiego. Zabawne, a jednocześnie bardzo trafnie ujmujące problemy przeciętnego człowieka na tle społecznym (to zwłaszcza o tym drugim).
W ostatnim czasie bardzo zawiodłam się na najświeższej polskiej kinematografii. Po obejrzeniu "Bejbi Blues" i "Nieulotne" z pewnością jeszcze przez dłuuuuugi czas nie wybiorę się na nic polskiego do kina :)
Moją recenzję tego pierwszego można przeczytać tu - http://ambarans-dysonansu.blogspot.hu/2013/02/dziecko-czyli-fajny-dodatek-bejbi-blues.html